40 lat temu, 6 sierpnia 1978 r., zmarł w Castel Gandolfo papież Paweł VI. 14 października br. odbędzie się jego kanonizacja, której dokona papież Franciszek. Z tej okazji przypominamy sylwetkę bł. Pawła VI.
Cud do kanonizacji Pawła VI dotyczy ocalenia życia dziewczynki w łonie matki w piątym miesiącu ciąży. Była to trudna ciąża z powodu przedwczesnego pęknięcia pęcherza płodowego, co zagrażało życiu dziecka.
Kilka dni po beatyfikacji papieża Pawła VI (19 października 2014 r.) - mieszkająca w prowincji Werona matka pojechała do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Brescii, by pomodlić się za wstawiennictwem pochodzącego stamtąd nowego błogosławionego. Wiedziała bowiem, że cud uznany do jego beatyfikacji miał również związek z trudną ciążą. Dziecko urodziło się 25 grudnia 2014 r. zdrowe i tak jest do tej pory.
Papież Franciszek darzy wielkim szacunkiem Pawła VI i wielokrotnie cytował go w swoich wystąpieniach. W homilii w czasie Mszy beatyfikacyjnej podkreślił, że „potrafił on kierować z dalekowzroczną mądrością - a czasem w samotności - sterem Nawy Piotrowej, nigdy nie tracąc radości i ufności w Panu". - W odniesieniu do tego wielkiego papieża, odważnego chrześcijanina, niestrudzonego apostoła, przed Bogiem możemy dziś tylko wypowiedzieć słowo tak proste, a jednocześnie szczere i ważne: dziękuję! Dziękujemy ci, nasz drogi i umiłowany papieżu Pawle VI! Dziękujemy za Twoje pokorne i prorocze świadectwo miłości do Chrystusa i Jego Kościoła! - mówił Franciszek.
Włoch Giovanni Battista Montini, późniejszy papież Paweł VI, urodził się jeszcze w XIX wieku, 26 września 1897 r. w Concesio, małym miasteczku koło Brescii.
Po przyjęciu święceń kapłańskich w 1920 r. kontynuował studia na Papieskiej Akademii Kościelnej, która kształci przyszłych dyplomatów watykańskich. Nauczył się kilku języków obcych, dobrze poznał też problemy ówczesnego świata i procesy w nim zachodzące. Już w maju 1923 r. ks. Montini został wysłany do Warszawy i zaczął pracować jako sekretarz nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Lorenzo Lauriego.
Montini do swoich obowiązków podchodził bardzo poważnie, intensywnie uczył się polskiego, poznawał nasz kraj, m.in. był na Jasnej Górze.
Niestety, częste przeziębienia, spowodowane być może surowszym niż włoski klimatem, spowodowały, że już po kilku miesiącach musiał wrócić do Italii. Do Polski jednak zachował wielką sympatię, wielokrotnie dawał tego dowody. Jako papież chciał przyjechać do naszej Ojczyzny, na co władze komunistyczne nie pozwalały.
Po powrocie do Wiecznego Miasta Montini pracował w dyplomacji watykańskiej: wyróżniał się wszechstronnym wykształceniem, zdolnościami dyplomatycznymi, a przy tym był skromny i pobożny. Dyplomaci watykańscy obdarzeni takimi cechami często zostawali biskupami. Nie było więc wielkim zaskoczeniem, kiedy po wojnie papież Pius XII (który jeszcze jako sekretarz stanu blisko współpracował z Montinim w Watykanie) zdecydował się wynieść go od razu do godności kardynalskiej. Zaskakujące było raczej to, że... Montini odmówił. Nie odmówił jednak przyjęcia nominacji na arcybiskupa Mediolanu i 12 grudnia 1954 r. przyjął święcenia biskupie.
Bardzo sprawnie i z dużym wyczuciem potrzeb duszpasterskich kierował powierzoną mu archidiecezją. Zakładał nowe parafie, budował kościoły, wspierał rozwój prasy katolickiej, rozwijał duszpasterstwa młodzieżowe, odwiedzał zakłady pracy, spotykał się z robotnikami, z których wielu przestało już chodzić do kościoła. Niósł im Dobrą Nowinę, zachęcał, aby powrócili do praktykowania wiary. Z czasem zaczęto go nazywać „duszpasterzem robotników". Święty papież Jan XXIII zaraz na pierwszym swoim konsystorzu mianował arcybiskupa Mediolanu kardynałem. Tym razem Montini tę godność przyjął. Później ujawniono, że już podczas konklawe Jana XXIII wśród rozważanych kandydatur na Biskupa Rzymu wymieniano Montiniego, ale nie był on wówczas kardynałem, więc raczej jego wybór nie wchodził w grę.
Za chwilę cały Kościół został zaskoczony papieską decyzją o zwołaniu Soboru Watykańskiego II. Nowy kardynał Montini znalazł się w ścisłym gronie osób przygotowujących Sobór. Niedługo po jego rozpoczęciu papież Jan XXIII zmarł. I znowu umieszczono Montiniego w gronie kandydatów na nowego papieża. Jednak tym razem był w tym gronie na jednym z czołowych miejsc. Potwierdziło to konklawe, które wyjątkowo szybko, zaledwie po dwóch dniach, 21 czerwca 1963 r. wybrało kard. Montiniego na Stolicę Piotrową. Przybrał imię Paweł VI.
Jednak zdaniem kard. Franza Königa, którego relację przytacza George Weigel w Świadku nadziei, Montini wahał się, czy przyjąć decyzję konklawe. W wieczór poprzedzający wybór na papieża powiedział wręcz Königowi, że ewentualnego wyboru nie przyjmie, gdyż znajduje się w „zupełnej ciemności" i nie wie, co uczyniłby jako papież.
Sam wybór na papieża potraktował po prostu jako wolę Bożą, więc ją przyjął. - Być może Pan powołał mnie na ten urząd nie dlatego, że mam odpowiednie predyspozycje, ani po to, bym rządził i wybawił Kościół od trapiących go dzisiaj trudności, lecz po to, żebym coś dla Kościoła wycierpiał i by stało się oczywiste, że to On - i nikt inny - prowadzi go i zbawia - tłumaczył później.
Nowy papież zdecydował się kontynuować Sobór Watykański II. - Właśnie temu dziełu poświęcimy wszystkie nasze siły - stwierdził.
Po zakończeniu Soboru Paweł VI musiał zmierzyć się z wieloma problemami związanymi z wprowadzeniem reform soborowych, które nie zawsze były przyjmowane pozytywnie. Dla niektórych były zdecydowanie za daleko idące, dla innych - zdecydowanie za mało radykalne.
Spośród licznych zmian soborowych wymieńmy tylko kilka. Przede wszystkim przeprowadzono najbardziej gruntowną od czasu Soboru Trydenckiego reformę liturgii w Kościele. Zamiast łaciny pojawiły się języki narodowe, wprowadzono nowe modlitwy eucharystyczne, celebrans zaczął odprawiać Mszę św. twarzą do wiernych. „Papież Paweł VI - pisze George Weigel w Świadku nadziei - wprowadził również ważne zmiany strukturalne w kierowaniu Kościołem. Utworzył Synod Biskupów (...). Zlikwidował dwór papieski (...) oraz pozbawił papiestwo przeważającej części pozostałości renesansowego przepychu, który tak długo je otaczał. Zreformował Kurię Rzymską, czyniąc Sekretariat Stanu czymś w rodzaju zarządu Kurii, przekształcając Święte Oficjum w Kongregację Nauki Wiary oraz tworząc nowe instytucje dla świeckich, do spraw szerzenia sprawiedliwości i pokoju, dialogu z judaizmem i innymi religiami światowymi oraz dialogu z niewierzącymi. Papież Paweł również umiędzynarodowił Kurię, wyznaczając Francuza, kardynała Jeana Villot, na swojego sekretarza stanu (...) oraz mianując innych - nie Włochów na ważne stanowiska w biurokracji watykańskiej."
Warto też dodać, że to właśnie Paweł VI wprowadził zasadę, że po osiągnięciu 75. roku życia biskupi muszą złożyć rezygnację na ręce Ojca Świętego, kardynałowie po skończeniu 80 lat nie mogą już uczestniczyć w konklawe, a łączna liczba hierarchów wybierających papieża nie może przekroczyć 120.
Znaczący wkład w prace soborowe wniósł bp Karol Wojtyła i oczywiście nie uszło to uwadze Montiniego. Paweł VI w grudniu 1963 r. mianował Wojtyłę arcybiskupem metropolitą krakowskim, a w 1967 r. wyniósł go do godności kardynalskiej.
W lipcu 1968 r. Paweł VI ogłosił encyklikę Humanae vitae, swój chyba najważniejszy tekst i na pewno jeden z najważniejszych dokumentów Kościoła XX wieku. Na Zachodzie trwała rewolucja seksualna i obyczajowa, narastał bunt młodzieży przeciwko autorytetom, pojawiły się liczne subkultury młodzieżowe, gwałtownie zwiększyło się stosowanie sztucznej antykoncepcji i ilość pozamałżeńskich stosunków seksualnych. Od Kościoła oczekiwano dostosowania nauczania do tych trendów i znacznego „poluzowania" doktryny, a szczególnie akceptacji antykoncepcji. Na coś takiego papież oczywiście nie mógł się zgodzić. Postanowił zabrać głos i w sposób jasny i zdecydowany wyłożyć naukę Kościoła na temat etyki małżeńskiej.
Podkreślił m.in., że jest rzeczą konieczną, „aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego" (HV 11). Zaznaczył, że nauka ta ma „swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku - którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać, między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku
małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa" (HV 12). Papież napisał także, że należy odrzucić „bezpośrednie ubezpłodnienie czy to stałe, czy czasowe, zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Odrzucić również należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego".
Encyklika powstawała długo i była wielokrotnie konsultowana, a znaczący wkład w jej powstanie wniósł kard. Karol Wojtyła, o czym już pisaliśmy w naszym poprzednim serwisie.
W ostatnich latach pontyfikatu bardzo zauważalne stawało się wzrastające zmęczenie Pawła VI. Już zresztą w 1964 r. na abp. Wojtyle sprawiał wrażenie człowieka „zmęczonego od miłości". Z kolei kard.
Casaroli mówił o jego „udręczeniu przez pewne sytuacje i decyzje".
Papież bardzo kochał Kościół, był świadomy najwyższej odpowiedzialności, jaką dźwiga i martwił się, że nie wszystko poszło w dobrym kierunku.
Smuciły go spory i waśnie, które miały miejsce po Soborze. A zarazem zdawał sobie sprawę, że będzie musiał zdać rachunek przed Bogiem ze swoich rządów. Weigel rozmawiał o tym z kard. Williamem Baumem, który dotarł do pamiętnika ks. Johna Magee, osobistego sekretarza Pawła VI. W Świadku nadziei czytamy, że pewnego dnia starzejący się papież skarżył się na samotność, gdyż niemal wszyscy jego przyjaciele zmarli wcześniej.
Na to ks. Magee odparł, że Ojciec Święty może spoglądać z ufnością na wspaniałe spotkanie z nimi w niebie. Wtedy Paweł VI nagle spoważniał i powiedział: - Nie wolno nam liczyć na miłosierdzie Boże, musimy się o nie modlić. Nie jest wcale pewne, że pójdę do raju. Muszę prosić Boga o przebaczenie i miłosierdzie - i ty także. Panie pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Twego królestwa.
Paweł VI jest autorem 7 encyklik, 10 konstytucji apostolskich, 6 adhortacji, ok. 40 różnych listów, 11 listów apostolskich. Ogłosił 61 błogosławionych i 84 świętych i po raz pierwszy w dziejach, w 1970 r., dwóm kobietom przyznał tytuły doktorów Kościoła (święte: Teresa z Avili i Katarzyna ze Sieny).