Rola mediów katolickich w czasach postprawdy
Rola mediów katolickich w czasach postprawdy
O ważnej roli mediów katolickich w czasach postprawdy mówił w kościele Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny w Warszawie ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny Tygodnika Idziemy.
Na spotkaniu „Modlitewnej grupy wsparcia", która od dłuższego czasu funkcjonuje w tej parafii, ks. Zieliński podkreślił, że żyjemy dziś w czasach tzw. postprawdy. To słowo oznacza stosowaną przez wielu ludzi, szczególnie w mediach, narrację opartą na emocjach, a nie na faktach.
Nie jest to tylko klasyczne kłamstwo, ale coś gorszego. - Z kłamstwem jest tak, że ten, kto przekazuje nam jakąś fałszywą informację, najczęściej ma świadomość, że rozmija się z prawdą i przyłapany na kłamstwie usiłuje się jakoś tłumaczyć, lawirować, jest zakłopotany. W przypadku postprawdy ktoś taki w ogóle nie czuje problemu, że rozmija się z prawdą, bo według niego prawda nie istnieje, liczą się tylko emocje i własne interesy - mówił ks. Zieliński.
Jednym z głównych ideologów postprawdy - tłumaczył dalej ks. Henryk - był filozof Karl Popper, twórca pojęcia tzw. społeczeństwa otwartego.
Teoria Poppera wyrasta z dwóch fundamentalnych twierdzeń: prawda obiektywna w życiu społecznym nie istnieje, a silne poczucie tożsamości, szczególnie religijnej i narodowej, zagraża pokojowi społecznemu i rodzi tylko niepotrzebne konflikty. W tym nurcie myślenia odnajduje się również teza Adama Michnika z roku 1987, według którego po upadku komunizmu największym zagrożeniem w Polsce będą trzy fundamentalizmy: narodowy, religijny i... moralny.
Popper uważał, że tam, gdzie ludzie mają takie prawdy, za które są gotowi umrzeć, to są niebezpieczni i nie nadają się do społeczeństwa. - Dlatego cynicznie nam się kłamie, a my już mamy nawet nie pytać, czy to jest prawda, czy nie. Służbie postprawdzie służą np. media społecznościowe, które tworzą zamknięte kręgi informacyjne. Ale do tego systemu dostosowały się również niektóre media tradycyjne. Pytanie o prawdę, a nawet życie moralne, zaczęło być niebezpieczne, gdyż wyznawanie zasad moralnych jest uznawane za formę represjonowania tych, którzy myślą inaczej. Dla ideologów postprawdy Dekalog to fundamentalizm religijny, a patriotyzm to fundamentalizm narodowy - mówił ks. Zieliński.
Podkreślił, że Popper był głównym mentorem George'a Sorosa - finansisty, który dla wcielania w życie swojej fascynacji ideą społeczeństwa otwartego utworzył w Polsce jeszcze pod rządami generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka niezwykle wpływową Fundację Stefana Batorego, której działalność odcisnęła piętno na kierunkach polskiej transformacji.
Na tle postępującej dyktatury relatywizmu lepiej rysuje się ogromna rola mediów katolickich. - Istotą tych mediów ma być ciągłe konfrontowanie się z Prawdą, z Chrystusem. Mamy głosić Prawdę, a nie prawdy wygodne dla jakiejś strony, np. konfliktu politycznego. Kościół i media katolickie nie mogą być zakładnikiem żadnej partii. Chrystus jest Prawdą i Jego trzeba głosić w porę i nie w porę - podkreślał ks. Zieliński. I dlatego, jak dodał, wypowiada się w różnych mediach, chociaż ma świadomość, że często jest zapraszany wtedy, kiedy jego tam z jakiegoś powodu potrzebują i próbują obsadzić w roli winnego, który ma się ciągle tylko tłumaczyć z nie swoich win. - Kościół potrzebuje własnych mediów, żeby móc własnym głosem, w sposób pozytywny przekazywać prawdy wiary i moralności - podkreślił ks. Henryk.
Uzupełnieniem tego ważnego tematu podjętego przez ks. Zielińskiego jest w Tygodniku „Idziemy" (nr 12 z 19 marca) felieton o. Dariusza Kowalczyka SJ. Pisze on, że w kolejnych pokoleniach pojawiają się fałszywi prorocy, którzy obiecują stworzenie nowego świata i nowego człowieka, co jest w gruncie rzeczy powtórzeniem kuszenia węża z raju: „Będziecie, jak Bóg!".
Bogiem chcieli być np. ludobójcy XX wieku.
„Dziś szatan - pisze o. Kowalczyk - działa w sposób mniej krwawy, ale za to bardziej przebiegły. I wciąż wykorzystuje różne wersje ideologii marksizmu. Bo marksizm - niestety - nie umarł. Przepoczwarzył się i przetrwał, a dziś nabiera nowego rozpędu, zarażając ludzkie umysły. To tzw. marksizm kulturowy. Zaczął się on kształtować zaraz po krwawej rewolucji sowieckiej. (...) W marksizmie kulturowym chodzi o to, by rewolucję zaczynać cierpliwie, stopniowo, od kultury, zasad i norm, a nie poprzez gwałtowną przemoc, jak to zrobił Lenin. Tego rodzaju plan wiąże się oczywiście z systematycznym niszczeniem tożsamości jednostek i społeczności, tradycyjnych wartości, religii, by zastąpić je czymś innym".
Felietonista „Idziemy" zaznacza, że marksizm kulturowy odniósł dziś sporo sukcesów. „Wiele uniwersytetów, szczególnie wydziałów humanistycznych i prawniczych, zostały opanowane przez zwolenników skrajnej lewicy światopoglądowej. Podobnie jest ze środowiskiem wielkich mediów, w którym większość dziennikarzy prezentuje poglądy marksizmu kulturowego. W teatrze, w filmie jest to samo. Właśnie m.in. dlatego możliwe było zrobienie w Warszawie tak ohydnej sztuki jak <Klątwa>.
Celem tego rodzaju przedsięwzięć jest niszczenie <starej> kultury, drwienie z zasad, plucie na świętości, zabijanie duszy. Paradoksalnie z drugiej strony wchodzi poprawność polityczna, ideologicznie rozumiana tolerancja, salonowe przykazania, zakazy i nakazy. I tak w modzie jest np. bicie przy każdej okazji w księży oraz chwalenie <kultury> gejowskiej" - pisze o. Kowalczyk.