Joseph Ratzinger/Benedykt XVI
Joseph Ratzinger/Benedykt XVI
Kontynuujemy nasz cykl poświęcony postaci Josepha Ratzingera/Benedykta XVI.
Wiele osób, które spotkały się bezpośrednio z Josephem Ratzingerem lub bliżej z nim współpracowały, mówi o jego wyjątkowej skromności, cichości i pokorze. Zwracają uwagę, że jest to człowiek wielkiej modlitwy, żyjący w głębokiej relacji z Bogiem, promieniujący Bożym światłem. - To święty papież - wielokrotnie powtarza abp Mieczysław Mokrzycki, jego były drugi sekretarz. I dodaje, że jest przekonany, iż w przyszłości Benedykt XVI będzie uznany za świętego. „W czasie mojej pracy codziennie widziałem świętość jego życia. Z ogromnym żalem uważam, że jest za mało ceniony. A przez niektórych nieodkryty, a jest wyjątkową postacią Kościoła katolickiego" - mówi abp Mokrzycki w wywiadzie - rzece Sekretarz dwóch papieży, udzielonym Krzysztofowi Tadejowi. I podkreśla, że tuż po wyborze na papieża Ratzinger nie miał łatwego zadania, przyszedł bowiem po wielkim papieżu Janie Pawle II, o którym cały czas dużo się mówi i wspomina. „Benedykt XVI był jakby niezauważany. Jego skromność nie była doceniana. Może w dzisiejszych czasach, gdy dominują celebryci, ktoś cichy i pokornego serca nie jest aż tak bardzo interesujący dla świata? Może jest to związane z tym, że odkrycie jego wielkości wymaga pewnego trudu, wysiłku?" - pyta obecny metropolita lwowski. Jako drugi sekretarz Jana Pawła II wielokrotnie miał okazję spotykać Ratzingera w Watykanie, wprowadzać go do Ojca Świętego, a następnie odprowadzać do wyjścia. Zdarzało się również, że spożywali wspólnie posiłek. „Od początku byłem pod ogromnym wrażeniem jego osobowości. Wszyscy widzieliśmy, że jest wybitnym teologiem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary. I jednym z najbliższych i najbardziej cenionych współpracowników Jana Pawła II. A gdy go spotykałem, to zachowywał się jak prosty kapłan, <ostatni z ostatnich>. Zdumiewała mnie ta pokora. Gdy przypominam sobie dawne lata, to widzę kardynała Ratzingera, jak idzie przez plac św. Piotra. W skromnym płaszczu i berecie. Z czarną skórzaną teczką z dokumentami. Pielgrzymi go zatrzymywali. Kiedyś też tak uczyniłem, gdy byłem studentem. Uśmiechnął się, porozmawiał i pobłogosławił. W czasach naszych rozmów w Pałacu Apostolskim zorientowałem się, że jest zafascynowany Janem Pawłem II. Wzajemnie się szanowali i cenili" - wspomina abp Mokrzycki. I potwierdza, że kard. Ratzinger dwukrotnie chciał zrezygnować pracy w Kongregacji Nauki Wiary w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Dwukrotnie pisał listy w tej sprawie. Pierwszy raz, po lekkim wylewie, drugi raz, kiedy czuł, że naprawdę słabnie i nie starcza mu sił. Jan Paweł II jednak usilnie prosił, żeby Ratzinger kontynuował swoją misję. Natomiast kiedy kard. Ratzinger skończył 75 lat, zgodnie z prawem miał złożyć rezygnację ze względu na wiek. Nawet wtedy Jan Paweł II nie chciał się na to zgodzić i powiedział Ratzingerowi: - Nawet nie ma co pisać listu, gdyż chcę mieć Waszą Eminencję do końca pontyfikatu.
Jak to się jednak stało, że abp Mokrzycki, drugi sekretarz Jana Pawła II, po śmierci papieża Polaka został powołany przez nowego papieża na to samo stanowisko? Zaraz po śmierci Jana Pawła II sypialnia i jego gabinet zostały zapieczętowane. Sekretarze mogli jeszcze zajmować swoje mieszkania do dnia pogrzebu, ale potem oczywiście musieli się już z Pałacu Apostolskiego wyprowadzić. Mokrzycki, będący formalnie pracownikiem Sekretariatu Stanu, dalej miał tam pracować, ale wcześniej dostał możliwość wyjazdu na długi urlop. Zamierzał wyjechać do Polski, ale najpierw chciał odwiedzić znajomych na Sardynii. W tym czasie rozpoczęło się już konklawe i spekulowano, kto zostanie wybrany. Wśród osób z największymi szansami na wybór wymieniano nazwisko Ratzingera, ale nie było wiadomo, czy jest to tak naprawdę faworyt mediów, czy ma realne szanse na poparcie kardynałów. Tym bardziej, że pojawiały się opinie krytyczne wobec tej kandydatury. „Przypominam sobie rozmowę z pewnym kardynałem, który skończył 80 lat i nie brał już udziału w konklawe. Powiedziałem swoje zdanie, że najlepszym wyborem byłby kardynał Joseph Ratzinger. Człowiek wielkiej wiary, znakomity znawca teologii. Mój rozmówca nie podzielał tego zachwytu. Uważał, że ze względu na wiek nie zostanie wybrany. <To znowu byśmy mieli papieża, który czas będzie spędzał w szpitalu?!> - dodał. Nie była to odosobniona opinia" - mówi abp Mokrzycki w wywiadzie dla Krzysztofa Tadeja. A kiedy Ratzingera wybrano papieżem, Mokrzycki bardzo się ucieszył. Dziękował za ten wybór Bogu, bo wiedział, że Ratzinger będzie kontynuatorem działań i myślenia Jana Pawła II.
Po powrocie z Sardynii Mieczysław Mokrzycki, wraz ze swoim przełożonym kard. Jaworskim, mieli lecieć do Polski. Kiedy wychodzili już z Instytutu Polskiego, aby pojechać na lotnisko, przyjechał abp Stanisław Dziwisz. Powiedział, że prefekt Domu Papieskiego abp. James Harvey chce koniecznie spotkać się z ks. Mokrzyckim następnego dnia. Mokrzycki musiał więc zmienić plany, na lotnisko nie pojechał, a następnego dnia stawił się w Pałacu Apostolskim. Wtedy zaskoczony usłyszał, że Benedykt XVI chce, aby został jego drugim sekretarzem. Niedługo potem zamieszkał ponownie w apartamentach Pałacu Apostolskiego, skąd dopiero co się wyprowadził.