Kontynuujemy nasz cykl poświęcony postaci Josepha Ratzingera/Benedykta XVI.
Abdykacja Benedykta XVI była szokiem dla abp. Mieczysława Mokrzyckiego, który do 2007 r. był drugim osobistym sekretarzem niemieckiego papieża, a potem został przez niego mianowany metropolitą lwowskim. Szok był tym większy, że papież właściwie nigdy nie narzekał na zdrowie, nie mówił, że nie ma już siły i jest zmęczony. Dlatego 11 lutego 2013 r. cały świat wstrzymał oddech. - „To było ogromne zaskoczenie. W pierwszej chwili nie mogłem zrozumieć tej decyzji. Tym bardziej, że widziałem się z Ojcem Świętym miesiąc wcześniej, 6 stycznia w Watykanie. Był w dobrej formie.
Przewodniczył mszy świętej, wygłosił piękną homilię, a wieczorem zjedliśmy wspólnie kolację. Nie mówił o kłopotach zdrowotnych. Nikt wcześniej w Watykanie nie myślał o abdykacji. Dopiero w dniu ogłoszenia tej decyzji sprawdzono, że podobny przypadek zdarzył się niemal 600 lat wcześniej. Od 1415 roku, czyli czasów papieża Grzegorza XII, żaden z papieży nie zdecydował się na taki krok" - mówi abp Mokrzycki w książce Sekretarz dwóch papieży.
Po pierwszych emocjach zrozumiał, co oznaczała ta decyzja. - „Osoba tak odpowiedzialna jak Benedykt XVI zawsze chce perfekcyjnie wykonywać swoje obowiązki. Gdy decyduje się na taki krok, to znaczy, że nie było innego wyjścia. Traci siły i nie jest w stanie sprostać zadaniom. Byłem tym przygnębiony i zdruzgotany" - dodaje abp Mokrzycki.
Od razu zarezerwował bilet lotniczy, aby być z Ojcem Świętym w czasie ostatniej audiencji generalnej i w ostatnim dniu pontyfikatu. - „Pamiętam ostatnie pożegnanie przed odlotem papieża do Castel Gandolfo - opowiada dalej abp Mokrzycki. - W Sali Klementyńskiej zgromadziły się osoby z jego najbliższego otoczenia. Ojciec Święty dziękował wszystkim. Na koniec podchodziliśmy do niego. Pojedynczo, każdy mówił kilka słów.
Dziękowałem za to, co zrobił dla Kościoła i świata. Popatrzyliśmy sobie w oczy. Serdecznie mnie uścisnął. Powiedział, że będzie zawsze o mnie pamiętał i modlił się. <I ja też proszę o modlitwę> - dodał. Mało słów. Gesty i wzrok wyrażały wszystko".
Prowadzący wywiad z arcybiskupem Lwowa Krzysztof Tadej zapytał, czy oprócz braku sił do dymisji papieża nie przyczyniły się ujawnione spiski w Kurii Rzymskiej. Abp Mokrzycki stwierdził, że Benedykt XVI zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszystko, co robi, podoba się innym. Ale nie wpływało to w najmniejszym stopniu na jego stanowczość. - „Różnice zdań czy wyciek dokumentów nie miały moim zdaniem żadnego wpływu na decyzję o abdykacji. Nie był osobą, która kiedykolwiek uciekała od odpowiedzialności. Tylko stan zdrowia to tłumaczy. Nic więcej. Taka decyzja wymagała odwagi. I jak sądzę była podjęta z wielkim bólem i cierpieniem" - opowiada abp Mokrzycki. I dodaje, że gdy jest w Watykanie, zawsze stara się odwiedzić Benedykta XVI. - „Papież zawsze interesuje się wydarzeniami na Ukrainie. Jaka jest tam sytuacja, jak rozwija się Kościół katolicki. Dodaje mi otuchy. Później omawiamy sprawy prywatne. Pyta o moją rodzinę. Czas mija, a ja nie mogę się z nim rozstać. Żegnamy się kilka razy i ciągle coś dopowiadamy. Często zaskakuje mnie różnymi darami. Ostatnio, jak już wychodziłem, Ojciec Święty przekazał znaczną ofiarę pieniężną. Powiedział: <To na witraże w rezydencji biskupów we Lwowie>" - mówi metropolita lwowski.
Jak Benedykt XVI zostanie zapamiętany? Zdaniem abp. Mokrzyckiego, jako pokorny, skromny i święty papież, którego teksty będą czytane, chociażby książka Jezus z Nazaretu. To właśnie w tej książce znajdują się następujące, piękne słowa: „Chrystus przybywający od Ojca nie jest daleko od nas. To raczej my jesteśmy daleko od Niego. Jednak droga łącząca nas z Nim jest zawsze otwarta. Jest to droga prowadząca nie w przestrzeni kosmiczno - geograficznej, lecz droga prowadząca w przestrzeni serca, droga przechodzenia do nowego wymiaru Bożej miłości ogarniającej cały świat".