Adoracja Najświętszego Sakramentu
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Jednym z elementów indywidualnej pracy nad sobą, proponowanych dla sodalisów w materiałach formacyjnych Federacji SM, jest adoracja Najświętszego Sakramentu. Oto kilka uwag dotyczących tej formy modlitwy:
1. Realna obecność.
Pan Jezus obecny jest w Najświętszym Sakramencie w sposób realny, a nie symboliczny! Nie jest to więc symbol czy wizerunek, który tylko przypomina nam i odnosi nas do Chrystusa, jak np. krzyż, obrazy czy figury. Eucharystia jest realną obecnością naszego Zbawiciela.
Jak pisze Katechizm Kościoła Katolickiego, „w Najświętszym Sakramencie Eucharystii są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus". I dalej Katechizm dodaje: „Eucharystyczna obecność Chrystusa zaczyna się od chwili konsekracji i trwa, dopóki trwają postacie eucharystyczne. Cały Chrystus jest obecny w każdej z tych postaci i cały w każdej ich cząstce, a więc łamanie chleba nie dzieli Chrystusa".
Tak więc przyjmując Komunię Świętą (nawet, jak zazwyczaj, pod jedną postacią) przyjmujemy całego Chrystusa, adorując Najświętszy Sakrament, adorujemy całego Chrystusa. Oczywiście łatwo to powiedzieć czy napisać, trudniej w to naprawdę uwierzyć. Jednak przecież sam Jezus powiedział podczas Ostatniej Wieczerzy: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane" (Łk 22, 19). Dlatego św. Cyryl przekonuje: „Nie powątpiewaj, czy to prawda, lecz raczej przyjmij z wiarą słowa Zbawiciela, ponieważ On, który jest Prawdą, nie kłamie".
2. Patrzeć na Jezusa.
Najświętszy Sakrament jest wystawiony po to, aby na Niego patrzeć i przed Nim trwać. Nie oznacza to, że przez jakiś czas nie można mieć zamkniętych oczu, ale zasadniczo podstawową czynnością podczas adoracji jest patrzenie. Zresztą dotyczy to także momentu podniesienia przez kapłana hostii i kielicha podczas Mszy św. Wtedy również trzeba popatrzeć na hostię i kielich. Spuścić wzrok i pochylić głowę w geście uniżenia i pokory można później.
Najważniejsze w adoracji jest to, że jesteśmy przed Bogiem i patrzymy na Niego. Nic więcej nie trzeba robić. Odmawianie Różańca, Koronki, modlitw z modlitewnika, brewiarza itp. ma swoje znaczenie, ale jest tylko dodatkiem do najważniejszej rzeczy: patrzenia na Boga. Kiedyś św. Jan Maria Vianney zapytany został, co tak długo robi w kościele przed Najświętszym Sakramentem. - Nic, ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie - odpowiedział święty proboszcz z Ars.
Ta pozorna bierność wydaje się całkiem łatwa, ale w rzeczywistości jest to bardzo trudna modlitwa. Nasza natura ciągnie nas do jakiejś aktywności, odmawiania czegoś, czytania, rozważania, a tu przede wszystkim warto poddać się temu, co dzieje się w naszym sercu i przyjmować to, co modlitwa objawia. „Może z pewną przesadą usiłujemy nieraz w czasie modlitwy szukać pobożnych myśli, wzbudzać pewne pobożne uczucia, kierować do Boga wiele słów. Z niepokojem i pewną niecierpliwością pytamy więc siebie, za co powinniśmy Panu Bogu podziękować, za co Go przepraszać, o co prosić. (...) Możemy być pewni, że Pan Bóg z całą łaskawością i miłością patrzy na nasze wysiłki. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko jeden ze sposobów modlitwy. Z pewnością istotny, ale nie jedyny. Innym jej rodzajem - także bardzo ważnym - jest synowskie otwarcie pełne pasywności, cierpliwe czekanie na działanie samego Boga. On działa nieustannie w naszym życiu i sam w czasie modlitwy adoracyjnej naprowadza nas na te sytuacje, problemy i treści, które są bardzo ważne dla nas" - pisze o. Józef Augustyn SJ w książce „O życiu duchowym i o modlitwie".
3. Rozproszenia.
Naturalnym elementem modlitwy adoracyjnej są rozproszenia. Trwamy w ciszy przed Najświętszym Sakramentem i od razu przypominają nam się różne osoby, sytuacje, konflikty, myśli ciągle „biegają" i analizują różne problemy. Paradoksalnie, to wszystko powinniśmy traktować jako pomoc, a nie przeszkodę w modlitwie. Po prostu przychodzimy i klękamy przed Bogiem tacy, jacy jesteśmy. Tym wszystkim żyjemy i to wszystko przynosimy Jezusowi. „Przywołujemy to wszystko przed Bogiem nie po to, aby kontemplować własną małość czy też adorować własną wielkość, ale by powierzyć Mu wszystko to, czym jesteśmy i czym żyjemy" - tłumaczy o. Augustyn.
Oczywiście nie chodzi o to, aby celowo trwać w rozproszeniach i rozpamiętywać np. wczorajszą rozmowę z córką czy planować dzisiejszy obiad. Ale kiedy przypomni się nam nagle, że wracając do domu musimy kupić jeszcze ziemniaki i kapustę, to nie należy z tego powodu się martwić, czy uważać modlitwę za złą, ale po prostu łagodnie powrócić swoją uwagę na Boga. A zakupy to przecież też jeden z elementów, które warto Jezusowi powierzyć i prosić Go, żeby się powiodły. Tym bardziej warto powierzać Mu bliskich zmarłych i żyjących, ich sprawy i problemy, nasze trudne decyzje i zamierzenia.
4. Regularność i okoliczności.
Jak długo powinno się adorować Najświętszy Sakrament? Jest to kwestia indywidualna, bo przecież inna jest sytuacja, kiedy np. spieszymy się rano do pracy i wchodzimy do kościoła tylko na chwilę, a inna, kiedy jesteśmy już na emeryturze i możemy poświęcić na modlitwę dłuższy czas.
W pewnym sensie długość modlitwy nie ma większego znaczenia, ważniejsze jest nastawienie serca i regularność. Lepiej jest modlić się krócej, ale regularnie, niż długo, ale tylko od czasu do czasu. Warto więc wyznaczyć sobie na adorację najkorzystniejszą dla nas porę dnia oraz czas i już się tego trzymać.
Okoliczności mogą ujemnie wpływać na naszą modlitwę. Kiedy jesteśmy zmęczeni, wówczas pierwszym naszym odczuciem może być wewnętrzny opór i zniechęcenie, z czym wiążą się negatywne odczucia i myśli. Dlatego warto poszukać takiego czasu w ciągu dnia, kiedy jesteśmy w miarę wypoczęci i nic nam nie będzie przeszkadzać ani odrywać nas od modlitwy. Św. Ignacy Loyola zachęca, aby szukać na modlitwie miejsca, postawy ciała, metody, które byłyby dla nas najbardziej odpowiednie i najbardziej sprzyjały naszej relacji z Bogiem, który nas kocha.
5. Zaufanie.
Modlitwa adoracyjna domaga się od nas z jednej strony pewnej umiejętności panowania nad swoimi myślami, odczuciami, wyobrażeniami, ale z drugiej strony - zaufania Bogu. „O ile panowania nad naszymi odczuciami, wyobrażeniami i pragnieniami uczymy się przez całe lata, o tyle postawę zaufania wobec Boga możemy wzbudzić . I właśnie dlatego, pomimo wielu rozproszeń, możemy się dobrze modlić już teraz.
Trzeba wierzyć, że Bóg patrzy najpierw na nasze serca, przygląda się naszym dobrym zamiarom i pragnieniom, a nie roztargnionym myślom czy niezależnym od naszej woli odczuciom. On najlepiej wie, że nasze myśli i uczucia są rozproszone i nieuporządkowane, ponieważ całe ludzkie życie bywa nieraz takie. Z czasem to właśnie modlitwa sprawi, iż nasze życie - dzięki przyjmowanej łasce Boga i własnej pracy - będzie stawać się coraz bardziej uporządkowane, a dzięki temu także nasze myśli i odczucia, zarówno na modlitwie, jak i poza nią, będą bardziej uładzone" - pisze o. Augustyn.